sobota, 14 września 2013

Nowe zagrożenie


Obudziłam się, ocierając swoje zaspane powieki. Wtedy przypomniało mi się jak się tu znalazłam przecież zasnęłam w ramionach Jack'a, na myśl o tym uśmiechnęłam się i przeciągnęłam. Byłam w jasno pomarańczowym pokoju z dużym oknem w którym znajdowała się tylko szafa i łóżko na którym spałam. Wstałam powoli prostując nogi, wyszłam z pokoju i spokojnym ruchem szłam w kierunku salonu z którego dobiegały czyjejś głosy. Zobaczyłam tam zająca i zębuszkę którzy rozmawiali

- O ! Obudziłaś się ! - powiedział zając uśmiechając się

- Tak.. wiecie może gdzie jest Jack - spytałam się ich, bo to właśnie z nim chciałam się spotkać.

- Poleciał godzinę temu w okolice Finlandi gdzie czekają na śnieg - powiedziała zębuszka uśmiechając się

Wszyscy dzisiaj mieli dziwnie dobre humory co mnie bardzo intrygowało bo jeszcze wczoraj strasznie przeżywali śmierć Matki Natury. Może chcieli o tym zapomnieć aby nie psuć świątecznej atmosfery. Tego nie wiedziałam. Podleciałam koło wielkiego globusu z tysiącem światełek które reprezentowały dzieci wierzące w strażników. Patrzyłam chwilę na światełka i zastanawiałam się jak to być strażnikiem. Poleciałam na kolejne piętro i zobaczyłam drzwi prowadzące do gabinetu North'a. Weszłam do środka i zobaczyłam North'a który właśnie rzeźbił coś w lodzie. Zobaczył że weszłam

- Jean, obudziłaś się ! - powiedział uśmiechając się radośnie do mnie

- Co wy dzisiaj w takich dobrych humorach ? - spytałam z ciekawością

- Wiesz.. chcieliśmy zapomnieć o tym co się stało - odpowiedział cicho spuszczając głowę

- Ah.. no tak rozumiem, ja też jakby o tym zapomniałam

- Do tego jeszcze Mrok rośnie w siłę i zdobył sojusznika

- Jak to ?! - spytałam z ogromnym zdziwieniem

- Gdy przyszłaś do bazy my wracaliśmy z Ameryki gdzie ciągle gasły światełka a Mrok atakował

- Widzieliście kto jest jego nowym kompanem ? - spytałam

- Tak, to John Firing. Nie znamy go za dobrze i dzisiaj mieliśmy zajrzeć do kroniki nieśmiertelnych w bibliotece aby go znaleźć. Jak chcesz ty to możesz zrobić - powiedział po czym dał mi złoty klucz

- Dobrze - powiedziałam po czym zniknęłam za drzwiami biorąc klucz.

Poleciałam na najniższe piętro bazy gdzie znajdowało się kilkoro drzwi między innym : magazyn , spiżarnia , biblioteka i chłodnia. Ja poszłam do biblioteki. Trochę zdziwiło mnie że w takich miejscach do tego na najniższym piętrze jeszcze urządza się bibloteki. Wszedłam do środka i moim oczom ukazał się rząd drewnianych półek które według mnie nie miały końca. Zaczęłam szukać kronik, mijałam różne baśnie, legendy, przepowiednie aż wkońcu znalazłam się na dziale z kronikami. Był bardzo długi więc trochę sobie poszukałam.
Literowałam alfabet aby znaleźć literę "N". Po kiluminutowym szukaniu znalazłam pożądany dział, odrazu żuciła mi się w oczy pozłacana książka gdzie na okładce pisało "Kronika Norśmiertelnych". Czułam się zachwycona trzymając tą ogromną książkę na rękach. Usiadłam na pobliskim fotelu i otworzyłam ją, była cała zakurzona i wydawała się że nikt jej nie otwierał przez przynajmiej tysiąc lat. Zaczęłam kartkować po drodze mijając czarne przekreślone czerwoną kreską postacie z napisem " Nie Żyje ". Zaczęłam wolniej kartkować i doszłam już do XVII w. Gdzie spotkałam opis Jack'a oraz John'a. Zaczęłam czytać

"John Firing jest on nieśmiertelnym który sprawuje władzę nad ogniem. Wznieca on pożary w domach i lasach. Najczęściej można go spotkać w okolicach wulkanów gdzie lubi odpoczywać. Zginął mając 17 lat ratując swojego brata od zginięcia w pożarze sam spłonął".

Jego opis nie był za długi, był raczej strasznie krótki. Widać było że mało o nim wiadomo. Westchnęłam i odłożyłam książkę na miejsce po czym udałam się w stronę wyjścia.
Właśnie otwierałam drzwi i spojrzałam się jeszcze za siebie i zderzyłam się nosem z Jack'iem. Złapałam się odruchowo za nos i sprawdziłam czy nie jest złamany.

- Nic ci nie jest ? Przepraszam - spytał i spojrzał na mnie z troską

- Nie nic mi się nie stało.. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił gest

- North powiedział że tu jesteś więc przyszłem zobaczyć co robić

- Szukałam informacji w kronice nieśmiertelnych o John'ie Firing - powiedziałam a Jack odrazu zacisną pięści i błądził wzrokiem po podłodze - Troche się o nim dowiedziałam. Wiem że sprawuje władzę nad ogniem i że zginął w pożarze.

- No tak, chcesz może wybrać się ze mną gdzieś ? - spytał niepewnie a ja się zarumieniłam

- No pewnie za chwilę przyjdę tylko powiem Nort'owi czego się dowiedziałam - i odeszłam uśmiechnięta
------
Następny rozdział po jutrze ;)

czwartek, 12 września 2013

Poczucie bezpieczeństwa


Minęły niecałe dwie godziny a już stałam pod drzwiami do bazy strażników jednak teraz czas się strasznie dłużył a minuty zamieniały się na godziny. Podeszłam do drewnianych drzwi i zapukałam kołatką trzy raz i odrazu w progu pojawił się yeti, powiedział coś w swoim języku i już chciał zamknąć drzwi a ja sprytnie wślizgnęłam się do środka i zaczęłam biec korytarzem przy okazji popychając elfy. Otworzyłam mniejsze drzwi i weszłam do środka, nie zastałam tam nikogo dlatego poszłam dalej do salonu gdzie znajdował się stół przy którym jedliśmy niedawno poszłam trochę dalej i zobaczyłam drzwibz tabliczką "Gabinet Northa". Zapukałam i weszłam do środka gdzie znajdował się stół a na nim wielka lodowa kolejka razem z pociągiem. Było tu też dużo półek i skrzyń, było tu dużo żeczy jednak nie było Northa. Wyszłam z gabinetu

- North !! - krzyknęłam jak najbardziej mogłam rozejrzałam się wokół za nim.

Nikt nie odpowiedział więc udałam się w kierunku wyjścia powoli jakby w oczekiwaniu że zaraz się pojawią.
Jednak nic się takiego nie stało a ja nadal stałam sama w jadalni. Postanowiłam że poczekam aż wrócą i w tym czasie posiedzę sobie na fotelu. Usiadłam więc i zaczełam rozmyślać o Jack`u i tego jak to trudno być strażnikiem marzeń.
Nie widzieliśmy się ponad tydzień i .. tęskinłam za nim, nie wiem dlaczego. W pewnej chwili drzwi wejściowe się otworzyły a ja poderwałam się z miejsca i w progu zobaczyła zdyszanego Northa, Zębuszkę, Zająca, Piaska i Jack`a.

- Jane ?! - powiedział North robiąc wielkie oczy - Co ty tu robisz ? Czy coś się stało ? - spytał North z troską

- Tak.. - odpowiedziałam

- Co ? - powiedział półtonem

- Ona.. Matka Natura.. nie żyje.. - wypowiadając te słowa kilka łez spłynęło mi po policzkach - Mrok to zrobił.

North usiadł na krześle chowając twarz w dłoniach a pozostali strażnicy opuścli głowy, zębuszka powstrzymywała się od płaczu, zając oklapnął uszy a nad głową piaskowego ludka pojawiła się smutna buźka. Widać było że North bardzo przeżywa stratę najlepszej przyjaciółki którą znał od bardzo bardzo dawna. Jack starał się nie okazywać smutku po mimo tego że słabo mu to wychodziło a łzy zbierały się w oczach.
Przez kilka minut była absolutna cisza która była przerywana co chwilę pociąganiem nosa. Patrząc na tą niezręczną ciszę spytałam

- Co teraz zrobimy ? - spytałam cicho

- Polecimy tam, zabierzemy ciało i pochowamy a potem rozprawimy się z Mrokiem - odpowiedział North odważnym tonem po czym spojrzał na resztę

- Jack z tobą zostanie.. - powiedział ponownie North po czym wyszedł z Zającem, Zębuszką i Piaskiem z pomieszczenia przy okazji trzaskając drzwiami na co ja się wzdrygnęłam.

Jack spojrzał na mnie ze smutną miną i szybko usiadł na sofę i spytał

- Jak to się stało ? - spytał niepewnie jakby bał się odpowiedzi

Usiadłam koło niego i spojrzałam mu w oczy

- Obudziłam się w nocy bo znowu miałam koszmar ze swoją śmiercią jednak gdy leżałam martwa na ulicy dziewczynka którą uratowałam zamieniła się w Mroka i powiedziała
"A nie mówiłam". Wtedy się obudziłan i zobaczyłam przed sobą  Mroka który powiedział że skończę jak ta niewdzięcznica i wyciągnął nóż.. myślałam że mnie zabije jednak zamachnąl się i w jednej chwili usłyszałam krzyk.. kobiety i śmiech Mroka.
Bałam się wyjść z pokoju ale wkońcu musiałam z tamtąd wyjść i was o tym powiadomić. Rano poszłam na dół bo przez resztę nocy nie spałam a byłam zmęczona przy okazji zobaczyłam że Natura śpi.. bynajmiej mi się tak wydawało.
Długo się nie budziła więc poszłam na górę i ją odkryłam i zobaczyłam.. - powiedziałam przełykając ślinę - .. zobaczyłam krew i zaczęłan płakać a potem przyleciałam tu

Gdy opowiedziałam wszystko Jack'owi spojrzał na mnie z troską, a potem objął ramieniem gdy zaczęłam płakać.
Też się do niego przytuliłam pomimo iż był zimny jak lód to jego serce było bardzo ciepłe, poczułam się jak mała bezronna dziewczynka wtulona w ramienia taty, czułam się bezpieczna. Jack pewnie nawet nie zauważył gdy zasnęłam po czym zaniósł mnie do jakieś pokoju i okrył kocem.

Oczami Jack'a :

Historia którą opowiedziała mi Jane mnie przerażała, współczułem jej. Chciałem jej dać poczucie bezpieczeństwa i miłości dlatego objąłem ją ręką na co ona wtuliła się we mnie i zasnęła, napewno była zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami. A ja poczułem że moja pustka w sercu się wypełnia a weiloletnia samotność odchodzi w zapomnienie. Zaniosłem ją na rękach do pokoju dla gości i przykryłem kocem. Wyszłem z pokoju po cichu zamykając drzwi.
-----
Jak widzicie pojawiło się "oczami jack'a" a to dlatego że chciałam opisać także uczucia i jego emocje <3
Następny rozdział pojawi się za około trzy dni ale może wcześniej jak uda mi się coś wymyśleć.

środa, 11 września 2013

Nieoczekiwana śmierć


Wizyta u strażników była wręcz cudowna, dzięki Jack`owi odzyskałam pewność siebie. Mogłam go zapytać o wszystko a on z uśmiechem na twarzy odpowiadał mi na pytania.
Ze smutkiem żegnałam się ze wszystkimi strażnikami lecz najtrudniej było mi się pożegnać z Jack`iem, choć znaliśmy się tylko kilka godzin już mogłam określić go mianem bliskiego przyjaciela. Matka Natura była dorosłą kobietą i nie była w moim wieku, dlatego czułam się koło niej trochę niesfojo. Gdy tylko wróciliśmy do domu zastała nas głucha noc na podwórku słychać było tylko siedzące w trawie świerszcze. Weszłyśmy do środka i odrazu bez słowa poszliśmy na górę spać byłyśmy obie wykończone kilkagodzinnymi rozmowami ze strażnikami.
Upadłam na łóżko przykrywając się kocem i powoli zasypiając..


Szłam ulicą tą samą na której umarłam podeszłam do przejścia, nadal paliło się czerwone światło a ja nadal patrzyłam na dziewczynkę.
Znów powiedziała
- Umrzesz
Ruszyłam przed siebie po chwili usłyszałam pisk opon i klakson oraz jak popycham dziewczynkę przede mną aby nie wpadła pod koła samochodu. Moje ciało leżało w kałuży krwi a dziewczynka którą uratowałam patrzyła się na moje martwe ciało beznamiętnie i bezwyrazu twarzy
- Mówiłam - powiedziała w stronę swojej mamy i się uśmiechnęła zmieniając się w dorosłą osobę o popielnej skórze i czarnych krótkich włosach oraz długim płaszczu po chwili zniknęła.


Obudziłam się zalana potem a przed sobą zobaczyłam tą samą postać co w śnie, patrzyła się na mnie z tajemniczym uśmiechem z rękami założonymi z tyłu.

- Kim jesteś ? - spytałam postać ze strachem w oczach

- Pewnie o mnie słyszałaś Jean - powiedział i zza pleców wyciągnoł srebrny nóż który uniósł lekko

- Mrok ! - odpowiedziałam i patrzyłam jak pan koszmarów rozgląda się po pokoju i zatrzymuje ponownie wzrok na mnie

- Skończysz jak ta niewdzięcznica - po czym zamachnął się nożem i w jednej chwili usłyszałam krzyk a potem złowieszczy śmiech mroka który zniknął pozostawiając po sobie tylko czarny piasek snów.

Strasznie się bałam i cała zdrętwiałam ze strachu że znowu się pojawi, ale musiałam się wreszcie ruszyć i coś zrobić, zobaczyć czy nic się nie stało matce naturze i zawiadomić strażników. Wytarłam kocem pot z czoła i popatrzyłam przez okno na czubek słońca który powoli wschodził nad lasem mogłabym tak patrzeć jeszcze długo ale pomyślałam że mam ważniejsze żeczy do zrobienia niż patrzenie się na wschodzące słońce. Szybko ale ostrożnie zwinęłam się z łóżka i wyszłam z pokoju, szłam powoli tak aby nie obudzić natury która prwdopodobnie spała. Nie myliłam się, Matka Natura spała skulona pod kocę aż po szyję, sądziłam że powinnam ją obudzić i opowiedzieć jej o całym zajściu ale wiedziałam że była zmęczona wczorajszym obiadem ze strażnikami więc jej nie obudziłam. Zeszłam na dół, czułam że nie jest tu bezpiecznie i nie mogę tu dłóżej zostać ale mimo tego położyłam się na kanapię i się zdrzemnęłam.

Kiedy się obudziłam słońce było już wysoko na niebie, złociste promienie padały mi na twarz budząc mnie, pomyślałam o Matce Naturze która zawsze o tej porze była na nogach. Trochę mnie to zaniepokoiło. Wstałam i podeszłam do szafki z której wzięłam herbatę i zalałam wrzątkiem który przed chwilą podgrzałam, herbata rumiankowa bardzo mnie odprężała i dzięki niej mogłam się odprężyć i racjonalnie pomyśleć. Postanowiłam zajrzeć do Natury bo nadal nie wstawała, więc poszłam powoli na górę aby ją obudzić z głębokiego snu. Dziwne było to że nie słyszała jak Mrok się śmiał oraz tego krzyku który był strasznie głośny. Weszłam powoli do jej pokoju i zobaczyłam że nadal śpi w tej samej pozycji na boku.

- Naturo, pobudka - mówiłam do niej saturchając ją w ramię - pobudka - powiedziałam mocniej szturchając

- Pobudka ! - powiedziałam póltonem odkrywając ją, to co zobaczyłam przerastało moje najgorsze koszmary pod kocem cała jej sukienka była od krwi a rana w brzuchu była otwarta po zobaczeniu tego nie mogłam z siebie nic wydusić bo serce podeszło mi do gardła po chwili dotarło do mnie że Matka Natura została zabita przez Mroka i leży we własnym łóżku martwa. Osunęłam się na kolana i zaczęłam płakać, nie wiedziałam co mam zrobić uciekłam z pokoju i wyszłam na dwór. Cała trawa w okolicy domu pożułkniała a kwiaty zwiędły, wpatrywałam się w to wszystko z przerażeniem.
Chciałam to wszytko naprawić więc dotknęłan ziemii i na kilka sekund wszytko ożyła ale potem znowu zwiędło.

- Co ja mam teraz zrobić ? - powiedziałam sama do siebie łapiąc sięnza głowę i szlochając

Nie wiem ile czasu siedziałam na trawie i płakałam może pół godziny a może godzina ale przez ten czas obmyśliłam co mam zrobić. Wzbiłam się w powietrze i poleciałam na biegun północny.
---------
Ten rozdział trudno mi się pisało ponieważ musiałam wymyśleć jakiś orginalny pomysł i chyba mi nie wyszło ;P ale mam nadzieję że kolejny rozdział będzie lepszy :)

wtorek, 10 września 2013

Wizyta


Za chwilę mieliśmy wylatywać do strażników na obiad na który zaprosił nas North, przez ponad pół godziny układałam włosy aby jak najlepiej się pokazać, traktowałam to spotkanie bardzo poważnie, dlatego chciałam im się pokazać z jak najlepszej strony. Poprawiłam jeszcze sukienkę i zeszłam na dół gdzie zastałam czekają na mnie naturę.

- Traktujesz ten obiad zbyt poważnie - powiedziała

- Poprostu chciała bym im się pokazać z jak najlepszej strony dlatego się staram - odpowiedziałam

- Spokojnie przecież nic ci nie zrobią, idziemy tam porozmawiać

Nic już nie mówiąc poszłam za matką naturą na podwórko i za nią wzbiłam się w powietrze. Leciałam dokładnie za nią aby się nie zgubić lecieliśmy przez Kanadę oraz przez morze. Coraz silniejszy wiatr rozwiewał moje blond loki które powiewały na wietrze co chwila spadając mi na twarz. Wkońcu poczułam chłód i delikatny śnieg sypiący mi się na twarz. Dotarliśmy na biegun północny, zobaczyłam przed sobą ogromny budynek z mnóstwem okien oraz duży balkon na szczycie znajdowała się szklana półkula przepuszczająca do środka blask słońca. Podlecieliśmy na sam dół do dużych drzwi. Natura złapała za kołatkę i stuknęła nią trzy razy. Po chwili jakiś wielki włochaty stwór otworzył nam drzwi

- Co to za potwory ? - zapytałam naturę idąc długim korytarzem

- To yeti, pomocnicy Northa - odpowiedziała

Yeti prowadził nas korytarzem do końca naokoło walały się małe elfy w czapkach właściwie to one były tymi czapkami patrzyły się na nas z ciekawością wesoło dzwoniąc dzwonkami na  swoich czapkach. Weszliśmy przez kolejne drzwi i naszym oczom ukazał się wielki pokój z wielkim złotym globusem z tysiącem światełek. Całe pomieszczenie było drewniane ale wywarło na mnie wielki zachwyt, niedaleko mnie stał udekorowany stół z talerzami i siedmioma miejscami.
Nagle z progu wyszedł wielki, rosły mężczyzna z białą brodą. Ubrany był w czerwoną koszulę i spodnie na szelkach oraz brązowe buty, podszedł do matki natury i powiedział

- Witajcie w moich skromnych progach - powiedział po czym uścisnął dłoń natury a potem moją

- Święty mikołaj - powiedziałam z uśmiechem gdy uścisnął moją dłoń

- Pewnie jesteś nowa co ? - zapytał odwracając się w moją stronę

- Tak - odpowiedziałam niepewnie

- Naturo, czy to twoja następczyni ?

- Tak, nazywa się Jane niedawno znalazłam ją w lesie a właściwie ona mnie - odpowiedziała

- Ah to wspaniale usiądźmy do stołu mamy tyle do pomówienia, zachwile powinna pojawić się reszta strażników - powiedział i w tej samej chwili w progu pojawił się zając, miał on około dwóch metrów wzrostu i szare futro z tyłu miał pas do którego przyczepione były dwa bumerangi.

- Cześć - powiedział a ja podałam mu rękę którą uścisnął i usiadł po lewej stronie koło Northa

Powiem szczerze troche mnie przeraził, widać było po nim że jest twardy i nieustraszony. Tak samo jak on usiadłam do stołu koło zająca, który patrzył na mnie z pode łba.

- Gdy wszyscy będą rozpoczniemy ucztę - powiedział north po czym ja się uśmiechnęłam i dalej rozglądałam się po pomieszczeniu.

- Cześć north ! - nagle odezwał się głos i wszyscy odwrócili się w stronę kobiety ze skrzydłami wyglądającej jak krzyżówka kobiety z kolibrem. Miała kolorowe pióra w niebieskie, czerwone, różowe i fioletowe kolory.

- Matka natura ! Jak dawno ja cię nie widziałam ile to lat minęło chyba ze sto ! - powiedziała patrząc się na uśmiechniętą matkę naturę która teraz została przez nią przytulona.

- A ty jak masz na imię ? Pierwszy raz cię widzę - spytała

- Jestem Rose, noi jestem tu nowa

- Aaa.. to pewnie ty masz być następczynią Matki Natury ?

- Z tego co mi wiadomo to tak - odpowiedziałam i do pokoju wleciał na latającym dywanie złoty stworek który był bardzo niski i cały ze złotego piasku

- Piasek, wreszcie ! - powiedział - myślałem że zabłądziłeś czy coś.

- Piasek nie mówi tylko porozumiewa się z nami tworząc obrazki z piasku snów nad swoją głową - powiedziała do mnie szeptem

W tej samej chwili piasek podszedł do mnie i uścisnął moją dłoń a ja się uśmiechnęłam.

- No dobrze chyba już zaczniemy ponieważ Jack napewno się znowu spóźni - powiedział North klaskając dłońmi i w tej samej chwili jednocześnie podchodziły do nas małe elfy z różnymi daniami. Ja razem z naturą dostaliśmy sałatki i zupę grzybową , North dostał dużego kurczaka, zając dostał marchewki, zębuszka dostała to ci my a piasek nic nie chciał jeść. Miejsce koło mnie nadal nie zostało zajęte przez Jack`a którego jeszcze nie poznałam. Nagle North przerwał moje rozmyślanie i spytał

- Powiedz Jane, podoba ci się takie życie ?

- Nawet bardzo jednak nie mogę się pogodzić ze stratą tego co było dla mnie najważniejsze czyli rodziny - odpowiedziałam ze smutkiem

- Wiem, co czujesz. Też nie mogłam się pogodzić ze stratą rodziny zapewne już wiesz że my wszyscy kiedyś byliśmy ludźmi, wszyscy oprócz zająca oczywiście - powiedziała zębuszka po czym spojrzała na zająca który patrzył na nią z pode łba.

Wszyscy rozmawiali oprócz mnie, ja nadal jadłam obiad i grzebałam w sałatce której nienawidziłam od dzieciństwa chociaż o dziwo teraz mi bardzo smakowała.
Po skończonym obiedzie nadszedł czas na deser i w tej właśnie chwili do pomieszczenia wleciał jakiś chłopak a laską

- Jack, narescie już myślałem że nie przyjdziesz nanszczęście zdąrzyłeś na deser - powiedział North wskazując na krzesło obok mnie

Teraz mogłam lepiej mu się przyjrzeć był blady jak ściana miał sine usta oraz nos zadarty lekko do góry i oczy niebieskie jak lód oraz białe roztrzepane włosy. Ubrany był w niebieską bluzę z kapturem i jedną kieszenią, bluza gdzienie gdzie pokryta była szronem. Nie nosił butów tylko chodził na boso.
Miał brązowe spodnie przewiązane jakimś sznurkiem od kolana w dół. W ręce trzymał długi haczykowaty kij który był pokryty szronem tam gdzie go trzymał. Po chwili odezwał się

- Troche zabłądziłem - powiedział po czym popatrzył się na mnie a ja bardzo prawdopodobnie spłonęłam rumieńcem i lekko się uśmiechnęłam na co on też się uśmiechnął pokazując rząd swoich śnieżno-białych zębów.

- On nie umie się rumienić - wtrącił się North śmiejąc się.
Na co Jack popatrzył na niego z pode łba i usiadł koło mnie.
Ja tylko lekko się uśmiechnęłam.

- Nazywam się Jack - powiedział do mnie gdy elfy przyniosły mu kufel lodów różnych smaków

- Ja nazywam sie Jean - odpowiedziałam nadal wpatrując się jak z uśmiechem wpycha sobie kolejną łyżkę lodów do buzi

- Ile masz lat ? - spytałam go niepewnie aby jakoś rozpocząć rozmowę

Zaśmiał się i odpowiedział

- Gdy umarłem miałem siedemnaście lat teraz mam trzysta siedemnaście - odpowiedział widocznie zdziwiony lekko pytaniem

- Ja zyskałam nieśmiertelność tydzień temu, gdy uratowałam jakąś dziewczynkę przed wpadnięciem pod samochód, a ty ? - rozmowa z Jack`iem sprawiała mi niesamowitą przyjemność.
Czułam się taka wyluzowana i szczęśliwa.

- Ja uratowałem swoją siostrę przed wpadnięciem pod lód gdy byliśmy na łyżwach - powiedział Jack

Rozmowa z nim zajęła mi bardzo dużo czasu, śmialiśmy się i świetnie bawiliśmy ale wkońcu musiała nadejść chwila że musiałam wracać lecz Jack obiecał że niedługo się spotkamy.
Stał się moim przyjacielem ale czy zawsze tak będzie ?
---------
Szósty rozdział, mam tyle weny że muszę ją wyładować xD
Mam nadzieję że ten rozdział się wam podobał :)

poniedziałek, 9 września 2013

List


Natura jeszcze przez chwilę przyglądała się listowi po czym się uśmiechnęła i podała list mnie

Droga Matko Naturo

Chcielibyśmy zaprosić cię dzisiaj na obiad do naszej bazy na biegunie północnym razem z osobą towarzyszącom.
Po zatym dawno się nie widzieliśmy więc chętnie z tobą porozmawiam.

North

Po przeczytaniu listu natura powiedziała

- Jak widać zostaliśmy zaproszone na obiad do samych strażników - powiedziała z uśmiechem

- Trochę się boję - odpowiedziałam patrząc na nią niepewnie

- Nie ma czego po zatym będzie fajnie, za kilka godzin wylatujemy na biegun północny - powiedziała po czym ruszyła na górę do swojego pokoju najprawdopodobniej z zamiarem spakowania się

Rządziła mną chwilę niepewność że mnie nie zakceptują ale potem że są tacy sami jak ja i nie mam się czego bać.
Postanowiłam że się odstresuję i pójdę do lasu, pożegnałam się z naturą i chwilę później wybiegłam na podwórko a potem ścieżką prowadzącom przez las, zaczęłam nią iść wydawało się że nie ma ona końca i prowadzi do nikąd jednak po kilkunastu minutach zaczęłam słyszeć samochody.

- Dotarłam do miasta, a bynajmiej na jego obrzeża - powiedziałam sama do siebie - jednak nie byłam to California.

Postawiłam jeszcze kilka kroków i zobaczyłam jakieś bawiące się dzieci.

- Hej !! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam ale nikt nie zareagował

Podeszłam więc powoli do dzieci które bawiły się w piaskownicy. Zachowywały się jakby mnie wogóle tu nie było  i właśnie miałam jedno z nich zaczepić gdy kolejne przeze mnie przeniknęło, odruchowo złapałam się za brzuch

- Czemu mnie nie widzicie ?! - zaczęłam - Czemu ?

Po chwili zaniosłam się płaczem i zaczęłam lecieć w stronę domku natury do którego miałam duży kawałek, o dziwo się nie zgubiłam i odrazu wylądowałam na ziemi w ogródku oraz pobiegłam do domu. Natura gdy tylko mnie zobaczyła poderwała się gwałtownie z kanapy na której wcześniej czytała książkę i mnie przytuliła

- Spokojnie, co się stało ? - spytała troskliwym głosem

- One mnie nie widzą.. dzieci.. ludzie.. nie widzą.. - powiedziałam nadal szlochając i się powoli uspokajając

- Wiem kochana, wiem - odpowiedziała - nie widzą cię bo w ciebie nie wierzą , mnie na przykład widzą bo we mnie wierzą - powiedziała odsuwając się ode mnie i kładąc mi rękę na ramieniu powiedziała - jeszcze uwierzą..
---------
Rozdział krótki przez brak czasu.

Nowy dom


Po kilkunastu minutach lotu dolecieliśmy do małego domku nad rozlewiskiem wokół była wiosna, zauważyłam dużą jabłoń z zawieszoną huśtawką  oraz ogródek wszystko to na tle wielkiego jeziora i lasu który zdawał się nie kończyć.
Spoczęłyśmy na zielonej trawie przed domem zaczęłam się rozglądać naokoło

- To mniejsce jest piękne ! Sama to wszystko zrobiłaś ? - spytałam naturę która właśnie zaglądała do porośniętej bluszczem skrzynki na listy

- Tak we wszystkim oczywiście pomagały mi zwierzę ta - odpowiedziała po chwili - Wejdźmy do środka - powiedziała wskazując na mały skromny domek porośnięty różnorodną roślinnością. Kiedy weszłam do środka oniemiałam naokoło mnie latały ptaki przede mną były schody prowadzące na górę a naokoło mały salonik z kanapą i jednym fotelem.
Natura zaczęła lecieć po schodach ja też próbowałam lecieć lecz za każdym razem się chwiałam, ale co tam do trech razy sztuka i wkońcu mi się udało .

Wlecieliśmy do małego pokoju na poddaszu z łóżkiem pod wielkim oknem oraz biurkiem

- To twój pokój, będziesz w nim mieszkała do zakończenia naszej nauki - powiedziała wskazując na pokój - rozgość się a potem przyjdź na dół a odpowiem na wszystkie dręczące cię pytania - po czym wyszła zamykając za sobą drzwi.

Usiadłam na łóżku rozmyślając co dalej pomyślałam o rodzicach o tym że ich zostawiłam

- Czemu to musi się dziać tak szybko ? - powiedziałam szeptem sama do siebie

Postanowiłam zejść na dół aby popytać matkę naturę o wszystko co chcę wiedzieć. Powoli schodząc po schodach zauważyłam że siedzi na fotelu i czyta książkę

- Cześć - powiedziałam siadając w fotelu naprzeciwko - tak szybko się to wszystko dzieję że nawet nie zdążyłam się przedstawić, nazywam się Jane Ross

- Miło mi ciebie  wreszcie poznać Jane - powiedziała z uśmiechem - Czego chciała byś się dowiedzieć ?

- Przedewszytkim jak to się stało że umarłam i jestem nieśmiertelna ?

Natura zamyśliła się.

- Umrłaś bo zostałaś przejechana przez samochód a jesteś nieśmiertelna ponieważ dokonałaś żeczy której nie wielu dokonało.. Oddałaś za kogoś życie - odpowiedziała

- Ile jest takich jak ja ? - zadałam kolejne pytanie

- Kilka tysięcy może mniej, każdego z nas wybrał księżyc do chronienia dziecięcych snów - powiedziała

- Ale po co je chronicie ?

- Chronimy je przed potworem który czai się pod twoim łóżkiem jest koszmarem rozsiewa złe sny żeby dzieci były smutne i nieszczęśliwe tą osobą jest.. Mrok - powiedziała poważnym głosem przełykając ślinę - Niszczy wiarę w nas a szczególnie w strażnków aby dzieci wierzyły tylko w niego

- Po co dzieci w was wierzą ?

- Dzięki temu są szczęśliwe, a strażnicy mają moc dzięki której ich chronią - odpowiedziała

- Strażnicy ? Kto to ? - zapytałam z ciekawością

- Zostali wyznaczeni przez księżyc do walki z mrokiem, są to Święty Mikołaj inaczej poprostu North, Wielkanocny Zając, Zębowa wróżka, Piaskowy ludek i Jack Frost - odpowiedziała
Nie zadawają więcej pytań wstała i oprłam się o ściane, to było nie do pojęcia straciłam wszytko w jednej chwili.
Łezka zakręciła mi się w oku.

- choć na podwórko musimy poćwiczyć - powiedziała widząc w jakim jestem stanie

- Ale co miusimy poćwiczyć ? - zapytałam

- Twoje moce, jesteś taka sama jak ja. Potrafisz rozmawiać ze zwierzętami, roznosisz po świecie wiosnę i lato, będziesz odpowiedzialna za przyrodę na całym świecie - odpowiedziała dotykając ziemi z której w jednej chwili wyskoczył mały tulipan

- Wow, ale ja sobie nie poradzę.. - powiedziałam ze smutkiem

- Oj tam, chodź i skup się na tym co masz zrobić
-----
Przez kilka godzin razem z matką naturą opanowałam częściowo mocę i latanie, okazało się to bardzo łatwe musiałam tylko skupić się na obiekcie który chciałam wyczarować a wszystko pójdzie łatwo. Na początku szło kulawo ale potem już coraz lepiej.

Siedziałam teraz na fotelu z książką w ręku którą dostałam od natury, była ona o zwierzętach. Jakoś nie chciało mi się jej czytać więc poszłam powoli na górę do pokoju, natury nie było bo musiała wykonywać swoje obowiązki czyli sprowadzać wiosnę i lato a mi kazała poćwiczyć i przeczytać tamtą książkę. Usiadłam na duży parapet i patrzyłam na księżyc który jarzył się swoim srebrnym blaskiem, otworzyłam okno i z niego wyskoczyłam natychmiast wzbiłam się w niebo z dużą prędkością a potem spojrzałam w dół.
Było tam pięknie wokół był wielki las a w oddali chyba jakieś małe miasteczko, jednak nie poleciałam tam bo nie znałam za bardzo okolicy. Więc latałam wokół domu i na polach starając się rozsiewać kwiaty. Po zabawie znów poleciałam do domu i zauważyłam że natura już wróciła i spała sobe smacznie na kanapie. Lecz gdy tylko weszłam odrazu się obudziła i spojrzała na mnie z pociwem

- Cieszę się że ćwiczyłaś, Jane - powiedziała

Uśmoechnęłam się i usiadłam koło niej a w tej samej chwili do pokoju wleciał jakiś list z białym skrzydełkami który po spoczęciu na kolanach natury skrzydełka zniknęły.

- Ciekawe od kogo ? - powiedziałam
--------
Cześć to znowu ja Jane i mam nadzieję że dzisiejsza notka wam się spodoba. A tak wogóle to toleruje każde słowa krytyki od was, bo będę wiedziała co poprawić.

Spotkanie


..Obudziłam się zauważyłam że nie jestem na miejscu wypadku byłam w lesie.Śnieżny krajobraz był piękny , śniegu było po kostki. Las był bardzo gęsty na drzewach malował się mróz a w powietrzu unosiła się zimowa woń. Głowa już mnie nie bolała, na nogach i rękach nie było nawet zadrapania po tym co się przydarzyło na ulicy, dopiero po chwili zorientowałam się że mam bose stopy jednak nie czułam zimna, aż podskoczyłam ze zdziwienia. Moje blond włosy były rozpuszczone a moja sukienka z przyczepionymi kwiatami delikatnie powiewała na chłodnym wietrze. Zrobiłam krok pod którym śnieg głośno zaskrzypiał poczułam że ktoś mnie obserwuje, nie zwracając na to uwagi ruszyłam przed siebie, śnieg delikatnie skrzypiał pod moimi stopami kiedy oddaliłam się od miejsca w którym się obudziłam zaczełam racjonalnie myśleć i odrazu w mojej głowie zaczęło tworzyć się tysiące pytań co tu robię ? Gdzie moja rodzina ? Skąd tu się znalazłam ? Te wszystkie pytania dręczyły mnie śtrasznie robiąc mi mentlik w głowie najbardziej bałam się że już nigdy nie zobaczę rodziców po policzku spłyneła mi samotna łza którą natychmiast ztarłam ręką. Nagle w oddali zobaczyłam jakąś postać wiedziałam że była to kobieta bo zauważyłam zarys sukienki ,wokół niej latały ptaki które wesoło świergotały. Zakradłam się za drzewo i zaczęłam ją obserwować jak karmi jakąś małą sarne świeżą trawką po chwili odezwała się

- Nie musisz się kryć Jane, widzę cię - powiedziała tak pięknym i melodyjnym głosem że mogła bym jej słuchać godzinami.

Wyszłam z za drzewa i podeszłam do niej patrzyłam na nią z ciekawością i spytałam

- Skąd wiesz jak mam na imię ? Kim jesteś ? I co ja tu wogóle robię ?

- Obserwowałam cię, nazywam się matka natura jestem opiekunką zwierząt i roślin oraz całej przyrody a ty jesteś moją nowonarodzoną następczynią - powiedziała

Po tych słowach złapałam się za głowę i pomyślałam że to tylko sen a ja w rzeczywistości w tej chwili leżę nieprzytomna w szpitalu jednak nie mogła sobie samej uwierzyć więc spytałam

- To nie możliwe chcę  wracać do domu, chcę do rodziców, do siostry nie chcę tu zostać - krzyknęłam  przez co wszystkie zwierzęta przy naturze się rozproszyły i uciekły w różnych kierunkach

- Nie wrócisz do domu, ty nie żyjesz zostałaś wybrana na nieśmiertelnego który będzie pomagał dzieciom i troszczył się o naszą planetę.. wiem że trudno ci to zrozumieć ale taka jest prawda niestety.. - powiedziała najspokojniejszym tonem jakim umiała

- Ale.. Ale.. to niemożliwe.. tak nie może być co ja mam teraz zrobić ? - spytałam powstrzymując się od płaczu

- Spokojnie wszytko ci wytłumaczę tylko chodź za mną - powiedziała z ogromną troską natura

- Dobrze - powiedziałam bonwiedziałam że natura naprawdę chce mi pomóc.

Natura złapała mnie zarękę i poderwała w góre, zapiszczałam.
Po chwili gdy byliśmy już wysoko nad ziemią puściła moją rękę a ja o dziwo nie zaczęłam spadać. Unosiłam się w powietrzu jak ptak, machałam rękami w różne strony

- Spróbuj to opanować i się nie miotaj - powiedziała matka natura

- Dobrze - powiedziałam powoli utrzymując równowagę i zaczęłam za nią lecieć. Nawet nie zdąrzyłam spytać gdzie mnie prowadzi oraz jak to się stało że latam a już z niewiarygodną prędkością mkneliśmy w nieznanym mi kierunku.
--------------
Tak oto kończy się trzeci rozdział a następny pojawi się prawdopodobnie wieczorem ;) Już niedługo pojawi się wątek z Jack`iem <3