poniedziałek, 9 września 2013

Spotkanie


..Obudziłam się zauważyłam że nie jestem na miejscu wypadku byłam w lesie.Śnieżny krajobraz był piękny , śniegu było po kostki. Las był bardzo gęsty na drzewach malował się mróz a w powietrzu unosiła się zimowa woń. Głowa już mnie nie bolała, na nogach i rękach nie było nawet zadrapania po tym co się przydarzyło na ulicy, dopiero po chwili zorientowałam się że mam bose stopy jednak nie czułam zimna, aż podskoczyłam ze zdziwienia. Moje blond włosy były rozpuszczone a moja sukienka z przyczepionymi kwiatami delikatnie powiewała na chłodnym wietrze. Zrobiłam krok pod którym śnieg głośno zaskrzypiał poczułam że ktoś mnie obserwuje, nie zwracając na to uwagi ruszyłam przed siebie, śnieg delikatnie skrzypiał pod moimi stopami kiedy oddaliłam się od miejsca w którym się obudziłam zaczełam racjonalnie myśleć i odrazu w mojej głowie zaczęło tworzyć się tysiące pytań co tu robię ? Gdzie moja rodzina ? Skąd tu się znalazłam ? Te wszystkie pytania dręczyły mnie śtrasznie robiąc mi mentlik w głowie najbardziej bałam się że już nigdy nie zobaczę rodziców po policzku spłyneła mi samotna łza którą natychmiast ztarłam ręką. Nagle w oddali zobaczyłam jakąś postać wiedziałam że była to kobieta bo zauważyłam zarys sukienki ,wokół niej latały ptaki które wesoło świergotały. Zakradłam się za drzewo i zaczęłam ją obserwować jak karmi jakąś małą sarne świeżą trawką po chwili odezwała się

- Nie musisz się kryć Jane, widzę cię - powiedziała tak pięknym i melodyjnym głosem że mogła bym jej słuchać godzinami.

Wyszłam z za drzewa i podeszłam do niej patrzyłam na nią z ciekawością i spytałam

- Skąd wiesz jak mam na imię ? Kim jesteś ? I co ja tu wogóle robię ?

- Obserwowałam cię, nazywam się matka natura jestem opiekunką zwierząt i roślin oraz całej przyrody a ty jesteś moją nowonarodzoną następczynią - powiedziała

Po tych słowach złapałam się za głowę i pomyślałam że to tylko sen a ja w rzeczywistości w tej chwili leżę nieprzytomna w szpitalu jednak nie mogła sobie samej uwierzyć więc spytałam

- To nie możliwe chcę  wracać do domu, chcę do rodziców, do siostry nie chcę tu zostać - krzyknęłam  przez co wszystkie zwierzęta przy naturze się rozproszyły i uciekły w różnych kierunkach

- Nie wrócisz do domu, ty nie żyjesz zostałaś wybrana na nieśmiertelnego który będzie pomagał dzieciom i troszczył się o naszą planetę.. wiem że trudno ci to zrozumieć ale taka jest prawda niestety.. - powiedziała najspokojniejszym tonem jakim umiała

- Ale.. Ale.. to niemożliwe.. tak nie może być co ja mam teraz zrobić ? - spytałam powstrzymując się od płaczu

- Spokojnie wszytko ci wytłumaczę tylko chodź za mną - powiedziała z ogromną troską natura

- Dobrze - powiedziałam bonwiedziałam że natura naprawdę chce mi pomóc.

Natura złapała mnie zarękę i poderwała w góre, zapiszczałam.
Po chwili gdy byliśmy już wysoko nad ziemią puściła moją rękę a ja o dziwo nie zaczęłam spadać. Unosiłam się w powietrzu jak ptak, machałam rękami w różne strony

- Spróbuj to opanować i się nie miotaj - powiedziała matka natura

- Dobrze - powiedziałam powoli utrzymując równowagę i zaczęłam za nią lecieć. Nawet nie zdąrzyłam spytać gdzie mnie prowadzi oraz jak to się stało że latam a już z niewiarygodną prędkością mkneliśmy w nieznanym mi kierunku.
--------------
Tak oto kończy się trzeci rozdział a następny pojawi się prawdopodobnie wieczorem ;) Już niedługo pojawi się wątek z Jack`iem <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz