Wizyta u strażników była wręcz cudowna, dzięki Jack`owi odzyskałam pewność siebie. Mogłam go zapytać o wszystko a on z uśmiechem na twarzy odpowiadał mi na pytania.
Ze smutkiem żegnałam się ze wszystkimi strażnikami lecz najtrudniej było mi się pożegnać z Jack`iem, choć znaliśmy się tylko kilka godzin już mogłam określić go mianem bliskiego przyjaciela. Matka Natura była dorosłą kobietą i nie była w moim wieku, dlatego czułam się koło niej trochę niesfojo. Gdy tylko wróciliśmy do domu zastała nas głucha noc na podwórku słychać było tylko siedzące w trawie świerszcze. Weszłyśmy do środka i odrazu bez słowa poszliśmy na górę spać byłyśmy obie wykończone kilkagodzinnymi rozmowami ze strażnikami.
Upadłam na łóżko przykrywając się kocem i powoli zasypiając..
Szłam ulicą tą samą na której umarłam podeszłam do przejścia, nadal paliło się czerwone światło a ja nadal patrzyłam na dziewczynkę.
Znów powiedziała
- Umrzesz
Ruszyłam przed siebie po chwili usłyszałam pisk opon i klakson oraz jak popycham dziewczynkę przede mną aby nie wpadła pod koła samochodu. Moje ciało leżało w kałuży krwi a dziewczynka którą uratowałam patrzyła się na moje martwe ciało beznamiętnie i bezwyrazu twarzy
- Mówiłam - powiedziała w stronę swojej mamy i się uśmiechnęła zmieniając się w dorosłą osobę o popielnej skórze i czarnych krótkich włosach oraz długim płaszczu po chwili zniknęła.
Obudziłam się zalana potem a przed sobą zobaczyłam tą samą postać co w śnie, patrzyła się na mnie z tajemniczym uśmiechem z rękami założonymi z tyłu.
- Kim jesteś ? - spytałam postać ze strachem w oczach
- Pewnie o mnie słyszałaś Jean - powiedział i zza pleców wyciągnoł srebrny nóż który uniósł lekko
- Mrok ! - odpowiedziałam i patrzyłam jak pan koszmarów rozgląda się po pokoju i zatrzymuje ponownie wzrok na mnie
- Skończysz jak ta niewdzięcznica - po czym zamachnął się nożem i w jednej chwili usłyszałam krzyk a potem złowieszczy śmiech mroka który zniknął pozostawiając po sobie tylko czarny piasek snów.
Strasznie się bałam i cała zdrętwiałam ze strachu że znowu się pojawi, ale musiałam się wreszcie ruszyć i coś zrobić, zobaczyć czy nic się nie stało matce naturze i zawiadomić strażników. Wytarłam kocem pot z czoła i popatrzyłam przez okno na czubek słońca który powoli wschodził nad lasem mogłabym tak patrzeć jeszcze długo ale pomyślałam że mam ważniejsze żeczy do zrobienia niż patrzenie się na wschodzące słońce. Szybko ale ostrożnie zwinęłam się z łóżka i wyszłam z pokoju, szłam powoli tak aby nie obudzić natury która prwdopodobnie spała. Nie myliłam się, Matka Natura spała skulona pod kocę aż po szyję, sądziłam że powinnam ją obudzić i opowiedzieć jej o całym zajściu ale wiedziałam że była zmęczona wczorajszym obiadem ze strażnikami więc jej nie obudziłam. Zeszłam na dół, czułam że nie jest tu bezpiecznie i nie mogę tu dłóżej zostać ale mimo tego położyłam się na kanapię i się zdrzemnęłam.
Kiedy się obudziłam słońce było już wysoko na niebie, złociste promienie padały mi na twarz budząc mnie, pomyślałam o Matce Naturze która zawsze o tej porze była na nogach. Trochę mnie to zaniepokoiło. Wstałam i podeszłam do szafki z której wzięłam herbatę i zalałam wrzątkiem który przed chwilą podgrzałam, herbata rumiankowa bardzo mnie odprężała i dzięki niej mogłam się odprężyć i racjonalnie pomyśleć. Postanowiłam zajrzeć do Natury bo nadal nie wstawała, więc poszłam powoli na górę aby ją obudzić z głębokiego snu. Dziwne było to że nie słyszała jak Mrok się śmiał oraz tego krzyku który był strasznie głośny. Weszłam powoli do jej pokoju i zobaczyłam że nadal śpi w tej samej pozycji na boku.
- Naturo, pobudka - mówiłam do niej saturchając ją w ramię - pobudka - powiedziałam mocniej szturchając
- Pobudka ! - powiedziałam póltonem odkrywając ją, to co zobaczyłam przerastało moje najgorsze koszmary pod kocem cała jej sukienka była od krwi a rana w brzuchu była otwarta po zobaczeniu tego nie mogłam z siebie nic wydusić bo serce podeszło mi do gardła po chwili dotarło do mnie że Matka Natura została zabita przez Mroka i leży we własnym łóżku martwa. Osunęłam się na kolana i zaczęłam płakać, nie wiedziałam co mam zrobić uciekłam z pokoju i wyszłam na dwór. Cała trawa w okolicy domu pożułkniała a kwiaty zwiędły, wpatrywałam się w to wszystko z przerażeniem.
Chciałam to wszytko naprawić więc dotknęłan ziemii i na kilka sekund wszytko ożyła ale potem znowu zwiędło.
- Co ja mam teraz zrobić ? - powiedziałam sama do siebie łapiąc sięnza głowę i szlochając
Nie wiem ile czasu siedziałam na trawie i płakałam może pół godziny a może godzina ale przez ten czas obmyśliłam co mam zrobić. Wzbiłam się w powietrze i poleciałam na biegun północny.
---------
Ten rozdział trudno mi się pisało ponieważ musiałam wymyśleć jakiś orginalny pomysł i chyba mi nie wyszło ;P ale mam nadzieję że kolejny rozdział będzie lepszy :)
Chyba wiesz co napiszę. Jeszcze, jeszcze, jeszcze! Rozdział genialny. Pomysł był dość oryginalny. Pozdrówka!
OdpowiedzUsuń