Za chwilę mieliśmy wylatywać do strażników na obiad na który zaprosił nas North, przez ponad pół godziny układałam włosy aby jak najlepiej się pokazać, traktowałam to spotkanie bardzo poważnie, dlatego chciałam im się pokazać z jak najlepszej strony. Poprawiłam jeszcze sukienkę i zeszłam na dół gdzie zastałam czekają na mnie naturę.
- Traktujesz ten obiad zbyt poważnie - powiedziała
- Poprostu chciała bym im się pokazać z jak najlepszej strony dlatego się staram - odpowiedziałam
- Spokojnie przecież nic ci nie zrobią, idziemy tam porozmawiać
Nic już nie mówiąc poszłam za matką naturą na podwórko i za nią wzbiłam się w powietrze. Leciałam dokładnie za nią aby się nie zgubić lecieliśmy przez Kanadę oraz przez morze. Coraz silniejszy wiatr rozwiewał moje blond loki które powiewały na wietrze co chwila spadając mi na twarz. Wkońcu poczułam chłód i delikatny śnieg sypiący mi się na twarz. Dotarliśmy na biegun północny, zobaczyłam przed sobą ogromny budynek z mnóstwem okien oraz duży balkon na szczycie znajdowała się szklana półkula przepuszczająca do środka blask słońca. Podlecieliśmy na sam dół do dużych drzwi. Natura złapała za kołatkę i stuknęła nią trzy razy. Po chwili jakiś wielki włochaty stwór otworzył nam drzwi
- Co to za potwory ? - zapytałam naturę idąc długim korytarzem
- To yeti, pomocnicy Northa - odpowiedziała
Yeti prowadził nas korytarzem do końca naokoło walały się małe elfy w czapkach właściwie to one były tymi czapkami patrzyły się na nas z ciekawością wesoło dzwoniąc dzwonkami na swoich czapkach. Weszliśmy przez kolejne drzwi i naszym oczom ukazał się wielki pokój z wielkim złotym globusem z tysiącem światełek. Całe pomieszczenie było drewniane ale wywarło na mnie wielki zachwyt, niedaleko mnie stał udekorowany stół z talerzami i siedmioma miejscami.
Nagle z progu wyszedł wielki, rosły mężczyzna z białą brodą. Ubrany był w czerwoną koszulę i spodnie na szelkach oraz brązowe buty, podszedł do matki natury i powiedział
- Witajcie w moich skromnych progach - powiedział po czym uścisnął dłoń natury a potem moją
- Święty mikołaj - powiedziałam z uśmiechem gdy uścisnął moją dłoń
- Pewnie jesteś nowa co ? - zapytał odwracając się w moją stronę
- Tak - odpowiedziałam niepewnie
- Naturo, czy to twoja następczyni ?
- Tak, nazywa się Jane niedawno znalazłam ją w lesie a właściwie ona mnie - odpowiedziała
- Ah to wspaniale usiądźmy do stołu mamy tyle do pomówienia, zachwile powinna pojawić się reszta strażników - powiedział i w tej samej chwili w progu pojawił się zając, miał on około dwóch metrów wzrostu i szare futro z tyłu miał pas do którego przyczepione były dwa bumerangi.
- Cześć - powiedział a ja podałam mu rękę którą uścisnął i usiadł po lewej stronie koło Northa
Powiem szczerze troche mnie przeraził, widać było po nim że jest twardy i nieustraszony. Tak samo jak on usiadłam do stołu koło zająca, który patrzył na mnie z pode łba.
- Gdy wszyscy będą rozpoczniemy ucztę - powiedział north po czym ja się uśmiechnęłam i dalej rozglądałam się po pomieszczeniu.
- Cześć north ! - nagle odezwał się głos i wszyscy odwrócili się w stronę kobiety ze skrzydłami wyglądającej jak krzyżówka kobiety z kolibrem. Miała kolorowe pióra w niebieskie, czerwone, różowe i fioletowe kolory.
- Matka natura ! Jak dawno ja cię nie widziałam ile to lat minęło chyba ze sto ! - powiedziała patrząc się na uśmiechniętą matkę naturę która teraz została przez nią przytulona.
- A ty jak masz na imię ? Pierwszy raz cię widzę - spytała
- Jestem Rose, noi jestem tu nowa
- Aaa.. to pewnie ty masz być następczynią Matki Natury ?
- Z tego co mi wiadomo to tak - odpowiedziałam i do pokoju wleciał na latającym dywanie złoty stworek który był bardzo niski i cały ze złotego piasku
- Piasek, wreszcie ! - powiedział - myślałem że zabłądziłeś czy coś.
- Piasek nie mówi tylko porozumiewa się z nami tworząc obrazki z piasku snów nad swoją głową - powiedziała do mnie szeptem
W tej samej chwili piasek podszedł do mnie i uścisnął moją dłoń a ja się uśmiechnęłam.
- No dobrze chyba już zaczniemy ponieważ Jack napewno się znowu spóźni - powiedział North klaskając dłońmi i w tej samej chwili jednocześnie podchodziły do nas małe elfy z różnymi daniami. Ja razem z naturą dostaliśmy sałatki i zupę grzybową , North dostał dużego kurczaka, zając dostał marchewki, zębuszka dostała to ci my a piasek nic nie chciał jeść. Miejsce koło mnie nadal nie zostało zajęte przez Jack`a którego jeszcze nie poznałam. Nagle North przerwał moje rozmyślanie i spytał
- Powiedz Jane, podoba ci się takie życie ?
- Nawet bardzo jednak nie mogę się pogodzić ze stratą tego co było dla mnie najważniejsze czyli rodziny - odpowiedziałam ze smutkiem
- Wiem, co czujesz. Też nie mogłam się pogodzić ze stratą rodziny zapewne już wiesz że my wszyscy kiedyś byliśmy ludźmi, wszyscy oprócz zająca oczywiście - powiedziała zębuszka po czym spojrzała na zająca który patrzył na nią z pode łba.
Wszyscy rozmawiali oprócz mnie, ja nadal jadłam obiad i grzebałam w sałatce której nienawidziłam od dzieciństwa chociaż o dziwo teraz mi bardzo smakowała.
Po skończonym obiedzie nadszedł czas na deser i w tej właśnie chwili do pomieszczenia wleciał jakiś chłopak a laską
- Jack, narescie już myślałem że nie przyjdziesz nanszczęście zdąrzyłeś na deser - powiedział North wskazując na krzesło obok mnie
Teraz mogłam lepiej mu się przyjrzeć był blady jak ściana miał sine usta oraz nos zadarty lekko do góry i oczy niebieskie jak lód oraz białe roztrzepane włosy. Ubrany był w niebieską bluzę z kapturem i jedną kieszenią, bluza gdzienie gdzie pokryta była szronem. Nie nosił butów tylko chodził na boso.
Miał brązowe spodnie przewiązane jakimś sznurkiem od kolana w dół. W ręce trzymał długi haczykowaty kij który był pokryty szronem tam gdzie go trzymał. Po chwili odezwał się
- Troche zabłądziłem - powiedział po czym popatrzył się na mnie a ja bardzo prawdopodobnie spłonęłam rumieńcem i lekko się uśmiechnęłam na co on też się uśmiechnął pokazując rząd swoich śnieżno-białych zębów.
- On nie umie się rumienić - wtrącił się North śmiejąc się.
Na co Jack popatrzył na niego z pode łba i usiadł koło mnie.
Ja tylko lekko się uśmiechnęłam.
- Nazywam się Jack - powiedział do mnie gdy elfy przyniosły mu kufel lodów różnych smaków
- Ja nazywam sie Jean - odpowiedziałam nadal wpatrując się jak z uśmiechem wpycha sobie kolejną łyżkę lodów do buzi
- Ile masz lat ? - spytałam go niepewnie aby jakoś rozpocząć rozmowę
Zaśmiał się i odpowiedział
- Gdy umarłem miałem siedemnaście lat teraz mam trzysta siedemnaście - odpowiedział widocznie zdziwiony lekko pytaniem
- Ja zyskałam nieśmiertelność tydzień temu, gdy uratowałam jakąś dziewczynkę przed wpadnięciem pod samochód, a ty ? - rozmowa z Jack`iem sprawiała mi niesamowitą przyjemność.
Czułam się taka wyluzowana i szczęśliwa.
- Ja uratowałem swoją siostrę przed wpadnięciem pod lód gdy byliśmy na łyżwach - powiedział Jack
Rozmowa z nim zajęła mi bardzo dużo czasu, śmialiśmy się i świetnie bawiliśmy ale wkońcu musiała nadejść chwila że musiałam wracać lecz Jack obiecał że niedługo się spotkamy.
Stał się moim przyjacielem ale czy zawsze tak będzie ?
---------
Szósty rozdział, mam tyle weny że muszę ją wyładować xD
Mam nadzieję że ten rozdział się wam podobał :)
<3
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie.Przeczytałam jak na razie wszystko co tutaj napisałaś i lubię Twoja historię.
Życzę weenki :)
Jeszcze, jeszcze, jeszcze! Błagam! Ja nie wytrzymam! Pozdrówka!
OdpowiedzUsuń